Samodzielny wyjazd za granicę bez znajomości angielskiego – yes, yes, yes!
Niech zgadnę – jako dorosła osoba z dzieckiem jeździsz często z biurem podróży, bo ze względu na brak znajomości języka angielskiego boisz się porażki? Języki obce oczywiście bardzo przydają się w podróżowaniu po świecie i zawsze zachęcam do ich nauki 😊 Ale czy rzeczywiście jest tak, że bez ich znajomości jesteśmy skazani tylko na biura podróży, wakacje w Polsce (też świetne, ale czy trzeba się ograniczać?) lub, co gorsze, pozostanie w domu? Śmiem twierdzić, że absolutnie nie. Wiele jak zawsze zależy od nas samych – naszego poziomu językowego (kompletnie nic czy jednak trochę umiem?), naszych cech osobowościowych (temperament jako całość, otwartość, radzenie sobie w trudnych sytuacjach, podejście do rozwiązywania problemów) i oczywiście dobrego przygotowania do wyjazdu. W zależności więc od stanu faktycznego wyodrębnić możemy dwie główne grupy wśród osób podróżujących.
„Nie umiem w ogóle języka i czuję ogromną blokadę w niekomfortowych sytuacjach”
Jeśli nie umiesz w ogóle lub w stopniu, który nie pozwala Ci na jakąkolwiek komunikację i do tego jesteś nieśmiały, to oczywiście możesz zdecydować się na samodzielny wyjazd, ale musisz się do niego naprawdę dobrze przygotować. Po pierwsze, przygotuj sobie zestaw słów i zwrotów niezbędnych na wakacjach i POSTARAJ SIĘ go nauczyć. Miej go zawsze przy sobie. Prawdopodobnie, w sytuacjach kryzysowych, nawet jeśli nie będziesz znał dokładnej wymowy jakiegoś słowa, będziesz mógł pokazać je Twojemu odbiorcy 😉 Po drugie, zaopatrz się w kieszonkową wersję rozmówek angielskich, z której na bieżąco możesz korzystać. Po trzecie, zainstaluj podstawowe aplikacje na telefonie (i naucz się zawczasu z nich korzystać 😉), które ułatwią Ci sprawne funkcjonowanie w podróży bez nadmiernego ryzyka wystąpienia nieporozumień językowych. Wśród nich warto wymienić chociażby takie aplikacje jak google translate (tłumaczenie tekstu), maps.me czy google maps. Po czwarte, jeszcze w swoim kraju wykup optymalny dla siebie pakiet internetowy (i dodatkowo ściągnij przed wyjazdem mapy i słowniki off-line do aplikacji), miej zawsze naładowany telefon i wykorzystuj maksymalnie darmowe wifi już na miejscu.
„Bardzo słabo znam język, ale jestem przebojową osobą radzącą sobie wyśmienicie w każdej sytuacji”
W tym przypadku sytuacja prezentuje się o niebo lepiej 😉 Jeśli jesteś osobą otwartą i bez skrępowania potrafisz w sposób niewerbalny lub łamaną angielszczyzną przekazać o co Ci chodzi, nie lękaj się, jedź śmiało! Na miejscu z pewnością spotkasz się z dużą życzliwością i chęcią pomocy. A w sytuacjach, w których jesteś potencjalnym klientem, zapewniam, że sprzedający/usługodawca zrobią wszystko, żeby transakcja doszła do skutku. Aby jednak skutek ten był względnie korzystny również dla Ciebie, a nie tylko dla tej drugiej strony, polecam ponowne zapoznanie się ze wskazówkami z poprzedniego akapitu 😉
Ze znajomością języka angielskiego na świecie też jest różnie
Angielski jest językiem urzędowym w następujących krajach (za: Wikipedia):
Antigua i Barbuda, Australia, Bahamy, Barbados, Belize, Botswana, Dominika, Fidżi, Filipiny, Gambia, Ghana, Grenada, Gujana, Hongkong, Indie, Irlandia, Jamajka, Kamerun, Kanada, Kenia, Kiribati, Lesotho, Liberia, Malawi, Malta, Mauritius, Mikronezja, Namibia, Nauru, Nigeria, Nowa Zelandia, Pakistan, Palau, Papua-Nowa Gwinea, Południowa Afryka, Rwanda, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent i Grenadyny, Samoa, Seszele, Sierra Leone, Singapur, Somalia, Sri Lanka, Eswatini, Sudan, Sudan Południowy, Stany Zjednoczone, Tonga, Trynidad i Tobago, Tanzania, Tuvalu, Uganda, Vanuatu, Wielka Brytania, Wyspy Marshalla, Wyspy Salomona, Zambia i Zimbabwe.
Pamiętaj proszę, język angielski jest głównym językiem obcym dla wielu ludzi na świecie (poniżej mapa pokazująca, który język obcy jest najbardziej popularny w poszczególnych krajach europejskich), ale nadal jest to język obcy. Jeśli nie jesteś angielskim native speakerem (osobą, dla której językiem ojczystym jest język angielski), to nie jest to język ojczysty nie tylko dla Ciebie, ale też dla wszystkich pozostałych turystów. W kupie raźniej! 😉
Praktycznie każda osoba, której znajomość języka nie jest najlepsza, ma większe lub mniejsze bariery i obawy przed mówieniem po angielsku. Z moich obserwacji wynika, że Polacy często nie doceniają swoich umiejętności, są niepewni siebie i po prostu baaaaaaardzo się blokują. Nie wiem, z czego to wynika, a raczej mam swoje pewne przemyślenia, ale to temat rzeka 😉 Niemniej, porównując do innych narodowości, naprawdę nie mamy się czego wstydzić, co pokazuje poniższa grafika. Obrazuje ona wartości EF EPI (EF English Proficiency Index) czyli wskaźnika określającego poziom języka angielskiego w poszczególnych krajach. W rankingu z 2019 roku Polska plasuje się na wysokim 11. miejscu i została zakwalifikowana do grupy krajów (tylko 14 krajów z całego świata!) z bardzo wysoką biegłością („very high proficiency”) w posługiwaniu się językiem angielskim. Brawo Polacy! 😊 Mam jednak często niestety nieodparte wrażenie, że nasza samoocena w zestawieniu z umiejętnościami językowymi jest naprawdę niewspółmiernie, dramatycznie niska. Bierzmy przykład z innych nacji, które często prezentując zdecydowanie niższy poziom języka, nie mają oporów przed komunikowaniem się i co więcej, myślą, że robią to świetnie 😊 Każdy uczy się w praktyce – odwagi, otwartości i pozytywnego podejścia życzę zatem każdemu!
A na koniec cała pula krajów, w których język angielski już naprawdę nie jest niezbędny
Na poniższej mapie kolorem ciemnoniebieskim zaznaczono państwa, gdzie językiem angielskim posługuje się większość społeczeństwa, a kolorem jasnoniebieskim państwa, w których angielski jest językiem oficjalnym mimo posługiwania się nim przez mniejszość społeczeństwa. Poza krajami anglojęzycznymi mamy jeszcze cały świat do zwiedzenia! 😊
Jak widać, istnieje zatem sporo krajów, gdzie tak naprawdę inne języki przydałyby się bardziej. Za przykład można podać Amerykę Południową. Będąc kilka lat temu w Brazylii nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że w wielu sytuacjach znajomość angielskiego nie za dużo wnosiła do naszej codzienności. Śmiało można stwierdzić, że równie dobrze mogliśmy mówić po polsku, bo i tak nikt nas nie rozumiał (w jednej restauracji obsługa nie zrozumiała zwrotu „thank you”) 😉 Z naszej europejskiej perspektywy, zdominowanej przez anglojęzyczną popkulturę, zdawać się to może zadziwiające, ale taka jest rzeczywistość. W turystycznych miejscach, rzecz jasna, angielski jest jednak coraz częściej w powszechnym użyciu i oczywiście następują bardzo dynamiczne zmiany w tej materii. Nie zmienia to jednak faktu, że różnorakie problemy związane z barierą językową generowały naprawdę przezabawne sytuacje – wystarczy przywołać wizytę w banku (!) w Sao Paolo, gdzie pracownik posadził mnie przed komputerem na swoim stanowisku pracy i kazał pisać po angielsku na translatorze 🤣 Wszelkie nieporozumienia wzbudzały jednak przeważnie salwy śmiechu, a Ameryka Południowa oferuje tak wiele, że wzięliśmy je za dobrą monetę i dodatkową motywację do nauki hiszpańskiego (w przypadku Brazylii – portugalski jest urzędowym, ale wiele osób bez problemu porozumiewa się również po hiszpańsku) 😊
Łapiąc się przysłowiowej ostatniej deski ratunku, zawsze poza tym możemy jako kierunek naszych wakacyjnych wojaży wybrać kraj, w którym swobodnie porozmawiamy po polsku lub „quasipolsku” 😉 Istnieją miejsca na świecie, gdzie turystów z Polski jest tak wielu, że większość osób pracujących w sektorze turystycznym coś tam powiedzieć i zrozumieć potrafi np. Tunezja, Turcja czy Egipt. Z kolei, kraje wyjątkowo gościnne i żyjące w bardzo przyjacielskich, życzliwych, otwartych stosunkach z Polakami jak np. Gruzja też są doskonałym miejscem na początek przygody z samodzielnymi zagranicznymi wyjazdami. Poza tym kraje bałkańskie, w szczególności Chorwacja, są nie tylko lubiane przez naszych rodaków, ale też bardzo podobne pod względem językowym (dość łatwo jest „wyłapać” z kontekstu choć trochę sens wypowiedzi po chorwacku). Z oczywistości, w pozostałych krajach posługujących się językami słowiańskimi (wspomniana spora część Bałkanów, Czechy, Słowacja, cała wschodnia Europa), a w szczególności na Słowacji (język słowacki jest, moim zdaniem, najbardziej jako całość tj, brzmienie, słownictwo itd., podobny do polskiego), nie powinniśmy mieć żadnych kolosalnych problemów z porozumiewaniem się. Co najwyżej – drobne, zabawniutkie, słitaśne nieporozumionka 😉
Uczmy siebie i nasze dzieci języków obcych!
Co chciałabym, żeby jednak też dość mocno wybrzmiało w tym wpisie? Warto, naprawdę warto dobrze się przygotować pod każdym względem do wyjazdu, w szczególności jak nie zna się języka angielskiego na choćby przeciętnym poziomie. Podjęcie powyższych kroków to jedno, ale typowe przygotowanie leksykalne to druga sprawa. Z tego powodu, zachęcam do nauki języków, bo i głębiej wówczas wchodzimy w relacje z lokalną społecznością, a i wyciskamy wtedy intensywniej esencję kultury samego miejsca, w sposób prosty i przyjemny. A już zwłaszcza na wakacjach z dziećmi, pokażmy, że podróże to nieustająca przygoda i nauka odmienności kultur, języków i zwyczajów. Inwestujmy zatem wszelkie zasoby w naukę języków naszych dzieci – dla treningu ich małych główek i otwartości pięknych umysłów. I może szybciej niż myślimy wyręczą nas w większości kłopotliwych sytuacji językowych na wakacjach 😉.